sobota, 17 lipca 2010
malinowo
Nawet nie zauważyłam, jak od ostatniego postu minęło półtora miesiąca. Sporo się w tym czasie zdarzyło - skończyłam studia podyplomowe, dużo pracowałam, wyjeżdżałam, zrealizowałam też pewne zlecenie, o którym, mam nadzieję, już wkrótce będę mogła napisać (i je zaprezentować).
A tymczasem przyszło lato i pojawiło się wiele jakże fotogenicznych owoców:) Te maliny kupiłam któregoś dnia do pracy na deser, ale okazały się zbyt ładne, żeby mogły od razu zostać zjedzone.
Maliny w miseczce z wodą postawiłam na oknie i fotografowałam w najlepsze, kiedy niespodziewanie nadszedł mój szef. Zamiast mnie opieprzyć, spojrzał na moją martwą naturę krytycznym okiem i zasugerował zastosowanie czerwonego tła.
Przekopaliśmy biuro w poszukiwaniu odpowiedniego materiału i resztę sesji maliny odbyły na arkuszu czerwonego papieru:
Na koniec dodam tylko, że zdjęcia zostały wykonane moim przewspaniałym obiektywem 55 mm ze światłem 1:1,8, który to za zawrotną sumę 182 zł (tak tak! nie ominęłam jednego zera!) zakupiłam na Allegro. A licytacja była od złotówki:)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak dobrze miec Cie- zywa i blogujaca! :)
OdpowiedzUsuńPiekne maliny, zdrowe maliny, na odchudzanie malliny-ach!
Cudowny szef.
Tak to ja, zawsze zgarbiona i ciut za duzymi rekami ja.
Caluje,
M from fashion abuse
O, widzę że maliny przywróciły Cię do życia. To dobrze, zresztą wcale się nie dziwię, bo smakowicie wyglądają. Uwielbiam malinki saute, z bitą śmietaną, z galaretką, z lodami, w koktajlu... ech. Tylko na rozmiar ubrań trzeba uważać.
OdpowiedzUsuńmmmm ale smakowite malinki! dziękuję za odwiedziny :)
OdpowiedzUsuńFajnie wyszło i gratuluję sensownego szefa. Oraz udanego zakupu obiektywu, domyślam się, że to manual, ale i tak taniocha, a efekty ładniutkie. :)
OdpowiedzUsuńOj to pierwsze mnie rozłozylo. Mniaaam. Takie są trójwymiarowe i rzeczywiste że aż ślinotoku dostalam.
OdpowiedzUsuńA szef - nic tylko klonować!
A zakup obiektywu - nie wierzę w taki fuks.
Pierwsze jest świetne!
OdpowiedzUsuńTeż mam podobny obiektyw - taki plastik-fantastik, ale robi super małą GO - światło takie samo, jak u Ciebie, tyle że ogniskową mam 50, a nie 55 mm :)
musiało być pysznie ;)
OdpowiedzUsuńJejku, te maliny są rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńMuszę sama pobawić się moim Nikonem,
właśnie poluję na drugi obiektyw ;)
Smakowicie... aż szkoda, że lato już odchodzi...
OdpowiedzUsuńMam ślinotok!
OdpowiedzUsuńSzef godny pozazdroszczenia! Serio :)
A ten obiektyw też jest moim ulubionym :)
(i przy okazji się przywitam, bo pierwszy raz się wpisuję :))