![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPaKe1KiKb9d_JCW-XL0DE1yxsez2dQHpOTpjNCVaG1Rqu0vCyEpG92mRwAjW08jbhonCLZ8A5SF3KQkJ1mCZ8RmcqxyfRYG6H4-kio3izDg75blukSWlIaXTzn6wiiIZkuEIvfbYyI4KB/s800/IMGP0666+kopia.jpg)
Nawet nie zauważyłam, jak od ostatniego postu minęło półtora miesiąca. Sporo się w tym czasie zdarzyło - skończyłam studia podyplomowe, dużo pracowałam, wyjeżdżałam, zrealizowałam też pewne zlecenie, o którym, mam nadzieję, już wkrótce będę mogła napisać (i je zaprezentować).
A tymczasem przyszło lato i pojawiło się wiele jakże fotogenicznych owoców:) Te maliny kupiłam któregoś dnia do pracy na deser, ale okazały się zbyt ładne, żeby mogły od razu zostać zjedzone.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_dxlSc0nX01fFcQhk-Zcd8pb3WfWBL5mgVkr8RDCkxFSCSMZMX1oFyZEtQu-DMCS8MIIGQ3oVTxYFPPo5aHjrAXMCT3jxmp_-Epfp65vxlN-rpK9DvejD02AZxkDnVT_Bh9hqba9z3i0y/s800/IMGP0677+kopia.jpg)
Maliny w miseczce z wodą postawiłam na oknie i fotografowałam w najlepsze, kiedy niespodziewanie nadszedł mój szef. Zamiast mnie opieprzyć, spojrzał na moją martwą naturę krytycznym okiem i zasugerował zastosowanie czerwonego tła.
Przekopaliśmy biuro w poszukiwaniu odpowiedniego materiału i resztę sesji maliny odbyły na arkuszu czerwonego papieru:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKe31FhyqT9BJTre32KpjYQA8jKd3gVST-gB2I3LfrSKdawcaaPMzZHUZ7KmAQ_S4Yy2bWJMuDuMCQWWMxI3F0colWiwymcGcvEbCXFEOYH9F5q4vOiSBBQcaH8DaD94NW9FDKVDZnxsYC/s800/IMGP0687+kopia.jpg)
Na koniec dodam tylko, że zdjęcia zostały wykonane moim przewspaniałym obiektywem 55 mm ze światłem 1:1,8, który to za zawrotną sumę 182 zł (tak tak! nie ominęłam jednego zera!) zakupiłam na Allegro. A licytacja była od złotówki:)))
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-P4z7vi9rO49eB88Y5CkNB_22n8I25m0ANKVJJWoO_76BR3zPVbzmp8X4T1b1nZDTKITr8vc2PTq4ziaZg-pJwg0Hd-pYZxZnXWnhaULB3I1zK1TxbZ9bL0sSNU8JUkxpLGfJ9O5aAcBY/s800/IMGP0659+kopia.jpg)
Jak dobrze miec Cie- zywa i blogujaca! :)
OdpowiedzUsuńPiekne maliny, zdrowe maliny, na odchudzanie malliny-ach!
Cudowny szef.
Tak to ja, zawsze zgarbiona i ciut za duzymi rekami ja.
Caluje,
M from fashion abuse
O, widzę że maliny przywróciły Cię do życia. To dobrze, zresztą wcale się nie dziwię, bo smakowicie wyglądają. Uwielbiam malinki saute, z bitą śmietaną, z galaretką, z lodami, w koktajlu... ech. Tylko na rozmiar ubrań trzeba uważać.
OdpowiedzUsuńmmmm ale smakowite malinki! dziękuję za odwiedziny :)
OdpowiedzUsuńFajnie wyszło i gratuluję sensownego szefa. Oraz udanego zakupu obiektywu, domyślam się, że to manual, ale i tak taniocha, a efekty ładniutkie. :)
OdpowiedzUsuńOj to pierwsze mnie rozłozylo. Mniaaam. Takie są trójwymiarowe i rzeczywiste że aż ślinotoku dostalam.
OdpowiedzUsuńA szef - nic tylko klonować!
A zakup obiektywu - nie wierzę w taki fuks.
Pierwsze jest świetne!
OdpowiedzUsuńTeż mam podobny obiektyw - taki plastik-fantastik, ale robi super małą GO - światło takie samo, jak u Ciebie, tyle że ogniskową mam 50, a nie 55 mm :)
musiało być pysznie ;)
OdpowiedzUsuńJejku, te maliny są rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńMuszę sama pobawić się moim Nikonem,
właśnie poluję na drugi obiektyw ;)
Smakowicie... aż szkoda, że lato już odchodzi...
OdpowiedzUsuńMam ślinotok!
OdpowiedzUsuńSzef godny pozazdroszczenia! Serio :)
A ten obiektyw też jest moim ulubionym :)
(i przy okazji się przywitam, bo pierwszy raz się wpisuję :))