Od ostatniej notki Piotrek zdążył skończyć pół roku i wyhodować dwa zęby, pojechaliśmy na Mazury pierwsze wakacje we troje, odwiedziliśmy też Łódź, Szczecin i Kraków, spędzaliśmy weekendy w plenerze, paliliśmy ogniska, spacerowaliśmy po lasach, byliśmy nad Wisłą i w Łazienkach. Może jeszcze kiedyś uda mi się nadrobić te zaległości, ale tymczasem obiecuję sobie aktualizować bloga na bieżąco. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz... ale może tym razem się uda ;)
Wczoraj wybraliśmy się na podwarszawską farmę dyń (http://farmadyn.pl/) i chociaż Piotrek jest jeszcze za mały na zabawę z tamtejszymi zwierzakami czy bieganie po labiryncie ze słomy, to pogoda nam dopisała i udało się zrobić kilka zdjęć.
Piotrek pooglądał kaczki, kury, prosiaczki i króliki, poznał też cielaczka :)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnGVH9knFk38JGOc3VvkPJiwnp7BW40Fj9niGP84FHdDFuKHgqZBCvonyPGQuDHlo53_AL9uHlid-YVjNOKEvC8_4rtur7ZkbjzTmfA3StsLn_7sYULTnQoTr86l6cPICfA4m53bqFZTsD/s640/18.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEglOVnPXJkh51xV01lMXSemGyibzVKTdDGY9ElRiw-q5pPRcBr_JAaUQXCdyAf3TcPtSN2i9QXdUeUhzzT8ha3O07mhZ9rg3-XBMPjUnDRoL6k7-3CPnMGmuv92xOFnU4t0Uvk-ws4cY0ed/s640/20.jpg)
Dyń było mnóstwo i były przepiękne, dojrzałe i kolorowe, aż chciałoby się kupić przynajmniej po jednej z każdego rodzaju! W końcu do domu wróciła z nami jedna, tradycyjnie pomarańczowa, dzisiaj planuję doczytać, co smacznego mogę z niej zrobić. Pewnie przynajmniej część przerobię na przecier dla Piotrka, który próbował już puree dyni ze słoiczka i całkiem mu smakowało. Ciekawe, czy moja produkcja też przypadnie mu do gustu :)