środa, 20 listopada 2013

Port Louis


Stolica Mauritiusa, Port Louis, to niewątpliwie najdziksze i najbardziej chaotyczne ale i fascynujące miasto, jakie w życiu widziałam. China Town przeplata się z dzielnicą hinduską, w samym środku stoi zabytkowy meczet, na ulicach tłumy ludzi, z których większość zdaje się czymś handlować, trąbiące taksówki, rowerzyści i motocykliści a do tego kolorowe autobusy. Nie zachowało się tu wiele z architektury kolonialnej i miasto wygląda jak poskładane z wielu niezupełnie do siebie pasujących kawałków. Z punktu widzenia podróżnika Port Louis to centralny punkt wyspy, w trakcie naszych podróży odwiedziliśmy je więc kilka razy, ciągle odkrywając w nim coś nowego.

Port Louis, the capital of Mauritius is I guess the wildest, most chaotic but also the most fascinating city I have ever seen. China TOwn just nex to the hindu district with an antique mosque just in the middle, crowded streets, most of the people apparently selling all kind of things, beeping taxis, bikes, motorcycles and colorful buses. Not much of the colonial architecture survived until today and the city seems to consist of different pieces, not exactly matching together.
For a traveller Port Louis is the island's central point and during our excursions we were there several times, every time discovering something new.




Wody kokosowej można się napić na samym środku ulicy/You can have a coconut water in the middle of the street


Można też zjeść przekąskę za kilka rupii: ten pan sprzedaje placki dhal puri, samosy, krewetki w cieście i masę innych, bliżej niezidentyfikowanych ale pysznych przysmaków.
For a couple of rupees you can also have a snack: the gentleman is selling dhal puri, samosas, tempura shrimps and lots of unidentified but delicious treats.


Nie wspominając już o świeżych owocach.../Not to mention fresh fruit...

















23 komentarze:

  1. Tyle smaczków - chciałabym tego wszystkiego spróbować :)!

    OdpowiedzUsuń
  2. pełna egzotyka i te lokalne targowiska pełne kolorów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow! robi wrażenie! I jak tam kolorowo! Zdjęcia w sam raz na paskudną, listopadową pogodę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zanim tutak trafilam bylam przemarznieta po kosc, a teraz cieplo sie po mnie rozlewa wrecz.
    dziekuje za to miejsce!;))

    OdpowiedzUsuń
  5. szarość dziś u mnie za oknem, wpadam do Ciebie i od razu mi cieplej na serduchu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. niesamowite zdjęcia ; ) robią wrażenie! obserwuję : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Awesome photos, they make me hungry. :) And you really captured the colorful and lively mood of the city.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gosiu, przepiękne kadry! Fajny kontrast do naszej jesieni ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Upałów nie lubię, ale takie 25 st, to na lato dla mnie w sam raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tam regularnie widywałam ludzi w kurtkach... rekordzistka miała taką z futrzanym kołnierzem :) A ja w japonkach na gołe stopy... odczuwanie temperatury to jednak sprawa względna.

      Usuń
  10. Gosiu dlaczego to miasto jest trochę straszne?

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie wiele się tam dzieje:) Ale przez to jeszcze bardziej interesujące chyba;) Wrzesień a tu proszę - taka pogoda ech...

    OdpowiedzUsuń