czwartek, 8 września 2011

w górach



Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy choć jednego dnia naszych wakacji nie spędzili w górach! Podczas pobytu na Krecie wybraliśmy się więc wgłąb wyspy, żeby przejść najdłuższym wąwozem Europy - wąwozem Samaria
Wąwóz położony jest w południowo-zachodniej części Krety w paśmie Gór Białych. Ta 16 kilometrowa trasa zaczyna się wysoko w górach a kończy na poziomie morza w miejscowości Ajia Rumeli.



16 kilometrów w nieziemskim upale oznacza, że lepiej dobrze się zastanowić, czy na pewno mamy siłę przebycie takiej trasy. Wąwóz jest bardzo wąski, co uniemożliwia lądowanie helikoptera z ratownikami, więc w razie wypadku, udaru lub problemów z sercem pozostaje transport... na osiołku. Koszt - około 50 euro!

Nocowanie na terenie Wąwozu jest zabronione, bilety wstępu są więc sprawdzane dwa razy: pierwszy raz przy wejściu, drugi zaś przy wyjściu – w ten sposób strażnicy kontrolują, czy nikt nie pozostał na szlaku.

Pierwsza część Samarii przypomina trochę tatrzańską dolinę - malownicza, szeroka trasa w lesie, w oddali górskie szczyty... byliśmy troszkę rozczarowani, bo spodziewaliśmy się wąwozu o stromych ścianach wznoszących się nad naszymi głowami. Nie wiedzieliśmy jednak, co czeka nas w dalszej części naszej drogi..




Zaraz na początku wędrówki napotkaliśmy takie oto "skalne miasto". Też dołożyliśmy kamyczek!







O tej porze roku w górach było bardzo sucho, toteż na trasie można było spotkać kozice kri-kri, które zupełnie nie bały się turystów i bezczelnie domagały się smakołyków z okolicznych drzew. Tą karmiliśmy liśćmi figowca.



Mniej więcej w połowie wąwozu znajdują się malownicze ruiny opuszczonej wioski. Zrobiliśmy sobie mały piknik w gaju oliwnym szykując się na dalszą część wędrówki.



Po wyjściu z wioski czekał na nas niesamowity widok - górski kanion o ścianach wznoszących się kilkaset metrów w górę! Ta takie właśnie widoki czekaliśmy, ale rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania. Kanion jest korytem rzeki, która płynie tędy w porze deszczowej - zimą i na wiosnę.




Kanion chwilami robił się bardzo wąski - najwęższy przesmyk zwany Żelaznymi Wrotami ma tylko 3 metry szerokości!



Wewnątrz wąwozu za każdym zakrętem czekały na nas niesamowite widoki. Widzicie te maleńkie sylwetki na dole kadru? To pokazuje ogrom kanionu...










Patrząc na niesamowite warstwy skalne miałam wrażenie, że zaglądam wgłąb Ziemi!





Całodzienna wędrówka zakończyła się podróżą promem, ponieważ z miejscowości Ajia Rumeli, która znajduje się u wylotu wąwozu, nie można się wydostać w żaden inny sposób - żadna droga nie łączy jej z pozostałą częścią wyspy. W końcu można było usiąść i odpocząć... :)

7 komentarzy:

  1. Piękna i niesamowita była Wasza wyprawa. Widoki zapierają dech w piersiach, choć tego nie da się do końca pokazać na fotografiach. Po prostu trzeba tam być. Dobry fotoreportaż.

    OdpowiedzUsuń
  2. Orzeszku... piękne widoki. Imponujące są te góry, ale podoba mi się też wioskowy murek i ścieżka przy drewnianym płocie czy też poręczy. Za to po opisie przypomniał mi się film, jak to jeden samotny gość poszedł w góry, znaczy doliny i tam się był już został na stałe, gdyby nie miał chińskiego kozika ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tojav, dziękuję za wizytę:)

    I am I, jedyny taki film, który mi się przypomina, to "Into the wild", ale tamten gość nie skończył najlepiej... Swoją drogą w Samarii rok lub dwa lata temu zabłądziło i zginęło dwoje Polaków. Nie mam pojęcia, jak im się tam udało zabłądzić, to jest jednak wąwóz - idziesz przed siebie i w dół aż zobaczysz morze - nie wiem, co w tym trudnego...

    OdpowiedzUsuń
  4. No, w filmie "127 Hours", bo o nim mówię, w sumie kończy się dobrze - film oparty na prawdziwej historii zresztą. Linka do angielskiej wiki http://en.wikipedia.org/wiki/127_Hours

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach TEN film... nie oglądałam, ale wiem, w czym rzecz. Nasza wycieczka należała do znacznie mniej ekstremalnych:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Osiołek-albinos przecudowny. Moje ulubione zwierzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podobają te zdjęcia z konstrukcjami kamiennymi (nie wiem jak to lepiej określić ;)). Zwłaszcza ta pierwsza wieżyczka ma w sobie to coś.

    OdpowiedzUsuń